wtorek, 19 lutego 2013

Orchide, lilie, tulipany, róże, fiołki ...

Nicola Roux


Nicola urodził się w dużej posiadłości leżącej na obrzeżach Nowego Jorku. Jego rodzice byli bardzo zamożni, posiadali wielki majątek, posiadłości a nawet mnogą służbę. Ojciec Nicoli, pan Roux był z pochodzenia Francuzem i prowadził kilka większych winnic we Francji. Jego żona, pani Roux, pół japonka była projektantką mody a także prowadziła jedną z największych kwiaciarni w Nowym Jorku.
Nicola był oczkiem w głowie państwa Roux, miał wszystko czego zapragnął, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Otoczony służbą, mający wciąż ciągłą uwagę stał się władczym i rozpieszczonym dzieckiem, które nie znało ograniczeń. Nie wahał się skarcić służącego jeżeli coś mu się nie spodobało, a często nawet posuwał się do rękoczynów. Niestety służba nie miała przywileju skorygowania niepoprawnego zachowania u chłopca, bowiem jego rodzice byli tak w niego zapatrzeni, że nie chwieli nawet słuchać o tym, że Nicoli przydałoby się trochę ogłady.
Tak więc mały Roux rósł w olbrzymim dostatku, nie znając szarej rzeczywistości.  
Nawet gdy poszedł do szkoły ( a była to jedna z najlepszych, prywatnych szkół ) nikt nie korygował jego przybywających, niepoprawnych zachowań. Nicola szybko nauczył się wykorzystywać delikatną urodę na swoją korzyść. W klasie wywyższał się i szczycił się pozycją rodziców. Oprócz tego był nawet dobrym uczniem, wiele nauczycieli twierdziło, że jest wyjątkowo wydoroślały jak na taki wiek.

Nicola, dzięki swojej matce, nauczył się szanować jeden element w swoim życiu – kwiaty. Pokochał je tak bardzo, że jako jedyne wyzwalały w nim czystą, dziecięcą łagodność. Zmieniał się wtedy nie do poznania, był miły a na jego ustach wciąż widniał subtelny uśmiech. Dlatego też pani Roux, specjalnie dla syna, stworzyła tuż obok jego pokoju ( z możliwością przejścia ) oranżerie, w której to hodowali najrzadsze gatunki kwiatów. Nicola o dziwo wywiązywał się ze wszelkich obowiązków związanych z dbaniem o rośliny. Jednak nie wpłynęło to na jego zachowanie wobec służby czy w szkolnym towarzystwie.

W całym swoim życiu aż do teraz nie zaznał jednej rzeczy jaką była przemoc, nigdy się z nią nie spotkał, wciąż go chroniono przed tym. Przez to naiwnie wierzył, że osoba jego pokroju może władać a nawet pomiatać każdym bez skutków większych niż słowa.
Całe jego życie stanęło do góry nogami w czternaste urodziny, kiedy to zażyczył sobie jedną z najrzadszych orchidei. Rodzice by spełnić zachciankę syna wyjechali osobiście na lotnisko, skąd mieli odebrać kwiat. Nie wrócili już.
Z początku służba wmawiała Nicoli, że to forma zabawy, jednak gdy przyjechała policja chłopiec dowiedział się o wypadku

[ … ] na drogę wbiegł jeleń, a Państwo Roux jechało z dużą prędkością. Niestety przez zderzenie ze zwierzęciem samochód uderzył w drzewo, nikt nie przeżył [ … ] 

Niestety czternastolatek nadal trwał w wersji, że to nowa forma rozrywki. Nie uwierzył więc ani w wypadek ani tym bardziej śmierć rodziców.

Jedyną rodziną jaką miał Nicola była ciotka od strony ojca, jednak mieszkała ona spory kawałek od Nowego Jorku, bowiem w małym miasteczku – Hoven.
Cornellia słysząc o śmierci syna i osieroceniu jego potomka natychmiast zdeklarowała się do opieki nad czternastoletnim Nicolą Roux. Nie miała jednak świadomości charakteru chłopca.
Już pierwsze spotkanie nie wyglądało tak pozytywnie jak to sobie wyobraziła, bowiem Nicola wykpił jej skromny dom, a na dodatek zbił talerz gdy ta częstowała go ciasteczkami własnej roboty.
Sytuacja między chłopcem a jego ciotką była wciąż napięta. Nicoli nie dało się przemówić do świadomości, wciąż mówiła, że cała ta zabawa zaczyna go już nudzić.

W końcu po niecałych dwóch miesiącach Cornellia z niewidomych przyczyn umarła na zawał. Tragedia ta wstrząsnęła wszystkich ale nie Nicole. Wiele osób wychodziło z błędnego wniosku, że chłopiec po prostu przyjął to dzielnie i ukrywa ból po stracie jedynej rodziny.

Kuratorzy, którzy zabrali Nicole do sierocińca ( zgodnie z postępowaniem prawnym ) byli zaszokowani tym, że chłopiec jest taki spokojny. W największą konsternacje jednak wprawiły ich słowa Nicoli

" Myślałem, że ta zabawa będzie ciekawa, ale jak na razie jest strasznie nudna. Czy mogę już wrócić do domu?"

Oczywiście na nowo próbowano mu wyjaśnić, że to nie zabawa. Nie słuchał. 
A gdy przyjechał do sierocińca zdążył już podpaść samemu naczelnikowi krytykując wystrój, warunki a także samego naczelnika. Nie oddał oczywiście kluczyka od pokoju, jak nakazał opiekun. Stwierdził, że nie ma zamiaru z nikim dzielić tego tymczasowego lokum. 
Teraz zostało mu tylko czekać na rodziców... ( lub też zostać uświadomionym )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz